piątek, 11 listopada 2011

3.

przepraszam za tak długą przerwę.
szczerze mówiąc, zapomniałam już o istnieniu tego bloga.
zmotywowały mnie tylko i wyłącznie Wasze pozytywne komentarze, za które serdecznie dziękuję.



***





Telefon.
"To nie może być prawda!" - słowa mojej mamy. Nie pamiętam, jak wiele razy je powtórzyła.
Koniec rozmowy. Odłożyła słuchawkę.
"Jedziemy do szpitala!"
Po chwili jesteśmy już w samochodzie.
Jedziemy. Mama nie powinna prowadzić w takim stanie.
Szpital. Wchodzimy i idziemy... Nie - biegniemy!
Mama panikuje. Uspokaja ją jakiś lekarz, po chwili znajduje kogoś, kto wyjaśnia jej sytuacje.
Słyszę. Zamykam oczy.






Siedzę na korytarzu, oparta o ścianę.
Moja mama płacze, opierając się o szybę, co jakiś czas spoglądając na swoją córkę, leżącą na sali.
Gdyby nie te wszystkie rurki, bandaże i urządzenia kontrolujące oddech i puls, wyglądałaby, jakby po prostu spała. Nie mogę w to uwierzyć...
Spoglądam w ekran komórki. Siedem nieodebranych połączeń od Marcela. I znowu się zaczyna. Nie potrafię powstrzymać łez. Płaczę i płaczę, zastanawiając się, ile razy jeszcze zadzwoni. I czy za którymś razem odbiorę. Bo niby co, do jasnej cholery, miałabym mu powiedzieć!?
Jeszcze raz spoglądam na Ankę. Czuję, że coś rozdziera mnie od środka. Nie mogę uwierzyć, że tak spokojnie może wyglądać osoba, która właśnie walczy o życie.



3 komentarze:

  1. Twoje posty są bardzo krótkie, ale robią na mnie niesamowite wrażenie .
    Trzymaj tak dalej ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem powyżej, dokładnie tak to działa. Piszesz ślicznie, i to w sumie oryginalne, że wpisy są tak krótkie. Przypominają w ten sposób trochę wpisy z pamiętnika, to świetne.

    OdpowiedzUsuń